Tani jak Polak

Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ) to jedna z rządowych agencji, która ma za zadanie promocję wizerunku Polski za granicą. Czym więc w ostatniej reklamówce się chwalimy? Tym, że mamy dużo studentów. To dobrze, choć rozmaite analizy pokazują, że bezrobocie wśród młodych (także tych z wyższym wykształceniem) jest kilkakrotnie wyższe niż w sąsiednich Niemczech i sięga 25-30 procent. Fakt, że w Grecji czy w Hiszpanii blisko połowa młodych ludzi jest bezrobotna, to marne pocieszenie. Ale największym przebojem cytowanej reklamówki jest stwierdzenie – przyjeżdżajcie i inwestujcie, mamy niemal najniższe koszty pracy w Europie! Mało tego – na zielonej polskiej wyspie wydajność pracy rośnie szybciej niż wynagrodzenia, a nowoczesna kultura pracy (!) jest coraz powszechniejsza. W tle zaś widzimy tańczących, zadowolonych i najniżej w Europie opłacanych młodych ludzi, wykonujących swoje efektowne ewolucje, a to z notebookiem w ręku, a to w robotniczych kaskach… Innymi słowy – niech żyje europejski Bangladesz – nie ujmując nic Bangladeszowi właśnie. To nie koniec 2,5-minutowego klipu. Chwalimy się jeszcze polityczną stabilnością i… sukcesami w unowocześnianiu polskich kolei i infrastruktury drogowej. Prezenterka nie dodaje, czy chodzi o stabilność przejawiającą się zaufaniem do rządzących, czy stabilizującymi państwo rozmowami w zaciszu różnych Sów i Pędzących Królików. Nie mówi też, czy sukcesy na kolei, to Pendolino, które nie może wjechać od lat na polskie tory, a drogi – to tych kilkaset upadłych firm budowlanych.
Rzecz jasna, w reklamie polskich możliwości nie można się samobiczować. Ale przepaść między rzeczywistą rzeczywistością, między tym, co jest, a tym, co widzimy na filmie – jest nie mniejsza, niż między tym, co premier mówił o Polskich Inwestycjach Rozwojowych, a tym, jak podsumował to jego minister. W sytuacji, gdy coraz więcej ekonomistów i europejskich, i światowych instytucji wskazuje na zagrożenia, jakie niesie za sobą nietrwałe zatrudnienie i głodowe wynagrodzenia – rząd po raz kolejny reklamuje nas jako rynek taniej siły roboczej, taniej i zadowolonej. Czy rzeczywiście – tak jak chcą autorzy filmu – młodzi ludzie są dumni z takich „sukcesów”? Mam poważne wątpliwości, a kilkaset niewybrednych komentarzy, jakimi internauci opatrzyli wspomnianą publikację, tylko potwierdza taką opinię. 84 procent młodych ludzi kończących szkoły i uczelnie dopuszcza emigrację za chlebem, ponad 70 procent (najwięcej w Europie) tych, którzy szczęśliwie „załapali się” na jakąś robotę, pracuje w tzw. atypowych formach zatrudnienia. Czy rzeczywiście – jak pisze jeden z internautów: „Polacy muszą być tak biedni, by sami chcieli dobrowolnie jechać na roboty do Niemiec”, a inny dodaje ironicznie: „Tusk uważa, że tak dziadowskiego państwa nikt nie napadnie. Na tym opiera swoją doktrynę bezpieczeństwa. Lemingi, czujecie się bezpiecznie?”.

Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że inwestor, który swoją inwestycję opiera na wykorzystaniu taniej siły roboczej, jest inwestorem co najmniej niepożądanym? Bo obniża standardy, nie sprzyja budowie gospodarki opartej na wiedzy, innowacyjności, wreszcie, gdy wyciśnie to, co chce, przeniesie swój biznes tam, gdzie jest taniej. A przecież już nawet minister Sienkiewicz zrozumiał, gdzie przeciętny Kowalski ma te wszystkie orliki i co trzeba przed wyborami zrobić, żeby owych Kowalskich raz jeszcze przekonać do jedynie słusznego głosowania. Mówimy: Państwo, myślimy – Partia… Do kiedy?

Jacek Rybicki

PS. Na koniec jeszcze jeden internetowy komentarz ku refleksji: Jesteśmy żebrakami Europy – podziękować rządowi – jesteśmy państwem usługowym bez przemysłu, jesteśmy gołodupcami dzięki temu „najlepszemu z rządów” i to sami sobie zafundowaliśmy…

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej