Łączenie gimnazjów z liceami zamiast ich wygaszania?

Utworzenie zespołów szkół łączących gimnazja z liceami lub technikami zamiast wygaszania szkół gimnazjalnych proponują autorzy reformy edukacyjnej z 1999 roku – ówcześni minister i wiceminister edukacji Mirosław Handke i Wojciech Książek, obecnie przewodniczący Sekcji Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Gdańskiego. W liście otwartym skierowanym 19 listopada do nowej minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej oświatowcy podkreślają, że „problemem polskiej szkoły nie jest ustrój szkolny”: „Najważniejszym problemem polskiej szkoły jest dobrze przygotowany  i silnie umotywowany nauczyciel, który nie tylko naucza, ale i wychowuje. Polskiej szkole – nie tylko gimnazjom – potrzeba troski i takiego klimatu wychowawczego, który zapewni podmiotowe relacje między uczniami a nauczycielami, a także między szkołą a jej różnymi partnerami, w tym środowiskiem rodziców.

Mirosław Handke i Wojciech Książek dodają również, że polskiej szkole potrzeba większych środków finansowych, m. in. na poszerzenie oferty zajęć dodatkowych w gimnazjach, odejście od tzw. gimnazjów molochów, ograniczenie maksymalnej liczebności uczniów w klasach gimnazjalnych do nie większej niż 24-26, zatrudnianie specjalistów, np. doradców zawodowych, czy tworzenie tzw. gimnazjów prozawodowych dla uczniów, którzy z różnych względów nie realizują obowiązku szkolnego lub notorycznie naruszają dyscyplinę szkolną.

W kwestii gimnazjów byli członkowie kierownictwa MEN podkreślają, że o dobrym funkcjonowania tego stopnia edukacji szkolnej świadczą bardzo dobre wyniki polskich gimnazjalistów w międzynarodowych badaniach i rankingach umiejętności młodych ludzi (m.in. PISA prowadzone przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). W założeniach reformy edukacji przeprowadzonej przez ministrów AWS istniał zakaz łączenia szkół podstawowych z gimnazjami. Te ostatnie miały powstawać przy liceach ogólnokształcących lub technikach. Te zasady zmienił rząd SLD po przejęciu władzy w 2001 r. Czy polską szkołę czeka teraz kolejna reforma?

List otwarty do Pani Anny Zalewskiej – Minister Edukacji Narodowej

Zespoły gimnazjum – liceum (technikum) zamiast likwidacji gimnazjum

Będąc współautorami zmian w edukacji, które zaczęły być wdrażane formalnie od 1 września 1999 roku, zabieramy głos w toczącej się obecnie dyskusji na temat ewentualnych zmian ustroju szkolnego.

W programach zwycięskiego „Prawa i Sprawiedliwości”, których w większości i niżej podpisani są zwolennikami, w części dotyczącej edukacji dominują dwa zamierzenia: wiek pierwszoklasistów i likwidacja gimnazjum. Pierwsze, naszym zdaniem, nie budzi kontrowersji i projekt ten jest wystarczająco jasny. Drugie zamierzenie, eufemistycznie nazwane „wygaszaniem gimnazjów”, brzmi raczej jak hasło wyborcze. Często powtarzane zaczyna funkcjonować jako oczywista i konieczna reforma systemu edukacji. Stwierdza się równocześnie, że polska edukacja sięgnęła dna a przyczyną wszelkiego zła jest reforma roku 1999 a przede wszystkim reaktywowane gimnazja, a ich wygaszenie (czyt. likwidacja) i powrót do systemu 8+4 jest jedyną drogą do naprawy polskiej szkoły. Na poparcie tego stwierdzenia podstawowym argumentem jest wola ludzi wyrażana na spotkaniach wyborczych. Nie spotkaliśmy, poza publicystyką, żadnych krytycznych, analitycznych opracowań dotyczących funkcjonowania (już 16 lat !) gimnazjów. Emocjonalna krytyka, z małą ilością faktów, pomija dla przykładu poważne opracowania: Instytutu Badań Edukacyjnych oraz Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, które są oparte na wynikach badań w ramach różnych programów w tym PISA2012.

Czy polska edukacja jest rzeczywiście w fatalnym stanie wywołanym reformą roku 1999? Czy gimnazja, a szerzej nowy ustrój szkolny oraz egzaminy, są główną przyczyną pogorszenia systemu kształcenia, a koniecznością jest powrót do systemu „8+4” ?

Szczęśliwie się stało, iż równocześnie z reformą 1999 roku OECD wprowadziło międzynarodowy system badań umiejętności 15-latków PISA (Programme for International Student Assessment) a więc program badający umiejętności uczniów a nie wiadomości. Krytycy gimnazjum starają się te badania lekceważyć twierdząc, że to kolejne testy, które dowodzą tylko umiejętności ich rozwiązywania. Pierwsze takie badania przeprowadzono w roku 2000 potem powtarzano co trzy lata (2003, 2006, 2009), a ostatnie w roku 2012.

W raporcie przygotowanym przez Instytut Filozofii i Socjologii PAN pod redakcją prof. Michała Fedorowicza czytamy: „Wyniki polskich uczniów w zakresie umiejętności matematycznych (mathematical literacy) dają im pierwsze miejsce w Unii Europejskiej, na równi z uczniami Holandii, Estonii i Finlandii. Średni wynik z matematyki polskich uczniów wzrósł aż o 23 punkty. Polska jest jedynym krajem europejskim, który tak znacznie poprawił wyniki. Zaszła również znacząca zmiana w zakresie umiejętności złożonych: polscy uczniowie rozwiązują zadania dotyczące ro­zumowania i argumentacji oraz użycia i tworzenia strategii lepiej niż uczniowie z krajów OECD. W zakresie rozumowania w naukach przyrodniczych (scientific literacy) wynik polskich uczniów poprawił się o 18 punktów, co lokuje Polskę w czołówce badanych krajów. W UE lepsze wyniki uzyskali jedynie uczniowie z Finlandii i Estonii. W badaniu umiejętności czytania i interpretacji (reading literacy) polscy uczniowie znaleźli się na czołowym miejscu w UE, na równi z uczniami z Finlandii i Irlandii. Średni wynik z czytania polskich uczniów poprawił się o 18 punktów.

Znacznie zmniejszył się odsetek uczniów mających bardzo niski poziom umiejętności, czyli zagrożonych wykluczeniem społecznym: w zakresie matematyki wynosi już tylko 14,4% (w 2009 r. było to 20,5% ), w zakresie rozumowania naukowego w przedmiotach przyrodniczych – 9% (w 2009 r. – 13,1%), a w zakresie czytania – 10,6% (w 2009 r. – 15%). Tym samym polski system edukacji już w 2012 roku zrealizował cel postawiony dla całej Unii Europejskiej na rok 2020, by wskaźnik ten był niższy niż 15%. Wzrosła grupa uczniów o najlepszych wynikach. W matematyce w 2012 r. najlepszych uczniów było aż 16,7% (w 2009 r. – 10,4%), w naukach przyrodniczych było ich 10,8% (w 2009 r. – 7,6%), a w czytaniu – 10,2% (w 2009 r. – 7,2%)”.

Te dane dotyczą porównania dwóch kolejnych badań 2009 i 2012, w których poprawa była szczególnie wyraźna ale tendencja wzrostowa utrzymuje się cały czas od roku 2000. Pierwszy tak wyraźny skok był w latach 2000 – 2003 a więc w pierwszych latach funkcjonowania reformy i nie można potraktować go inaczej jak jej skutek. W następnych badaniach roku 2006 i 2009 odnotowano dalszą ale wolniejszą poprawę i drugi skok 2009-2012, który był wynikiem wprowadzonej przez min. Hall reformy podstawy programowej.

Podobnie wysokie miejsca polscy uczniowie zajmują w międzynarodowym badaniu kompetencji informatycznych – ICILS – 2014 (IBE). Do badania zgłosiło się 20 krajów. Polacy na 5. miejscu: Czesi, potem prawie równorzędnie Korea Płd, Norwegia, Australia, Dania i Polska. Za nami m. in. Holandia, Szwajcaria, Niemcy, Rosja.

Czy te rezultaty świadczą o dramatycznym stanie polskiej edukacji?

Reformę systemu edukacji wprowadziliśmy ustawowo w roku 1999, ale tylko do poziomu powszechnej szkoły gimnazjalnej. Niestety reforma szkół ponadgimnazjalnych, po upadku koalicji AWS-UW, została wstrzymana. Żałujemy bardzo, że nie danym było nam wprowadzenie całego naszego projektu: szkoła podstawowa dla dzieci (6 lat) i gimnazjum z liceum (3 + 3) dla młodzieży. Wprowadzaliśmy gimnazjum także dlatego, aby przywrócić polską, ważna i udaną, tradycję edukacyjną II Rzeczpospolitej – reformę ministra Janusza Jędrzejewicza. Jednocześnie dostosować chcieliśmy polską szkołę do trójstopniowego ustroju szkolnego obowiązującego w większości krajów Unii Europejskiej.

Gimnazja wydłużały o rok obowiązek szkolny (ale też o rok wydłużały kształcenie ogólne oraz o rok przesuwały wybór młodych ludzi dalszej drogi edukacyjnej), a zakaz ich łączenia ze szkołą podstawową, miał je zorientować na licea. Oczekiwaliśmy, że silne gimnazjum na tzw. prowincji będzie miało ambicje otwierania klas licealnych a skrócone szkoły licealne zostaną niejako zmuszone do otwierania pozarejonowych gimnazjów (ich jakość-poziom kształcenia miał także zabezpieczać system egzaminów zewnętrznych). Niestety, to się nie udało. Ekipa minister Krystyny Łybackiej zniosła zakaz łączenia gimnazjum ze szkołą podstawową a samorządy chętnie tworzyły zespoły szkół: szkoła podstawowa – gimnazjum. Wprowadzona równocześnie reforma samorządowa, nieszczęśliwie, prowadzenie szkół podstawowych i gimnazjów umieściła w zadaniach gminy a szkoły ponad gimnazjalne w zadaniach powiatu. Czy konieczny jest taki rozdział kompetencji? Praktyka bowiem pokazała, że niezbyt często dochodzi do odpowiednich porozumień między włodarzami tych różnych samorządów. Nasza idea gimnazjum zawisła jakby w próżni, między zreformowaną szkołą podstawową a właściwie nie zreformowanym szkolnictwem ponadgimnazjalnym. Ten czynnik nie działał w przypadku gmin miejskich na prawach powiatu. Sporym zaskoczeniem dla nas była niechęć szkół średnich, szczególnie liceów, do tworzenia zespołu szkół z gimnazjum. Szkoły, które zdecydowały się na połączenie gimnazjum z liceum, mają jak najbardziej pozytywne doświadczenia.

Teraz to właśnie licea są największym zwolennikiem „wygaszania” gimnazjów. Rozdzielność gimnazjum i liceum osłabiła bardzo licea a zmiana podstawy programowej przygotowanej przez minister Katarzynę Hall to osłabienie i rozdział wzmocniła. Rozwiązaniem jest więc połączenie szkół ponadgimnazjalnych w zespoły szkół z gimnazjami a optymalnie by były pozostawienie samorządom wszystkich szczebli decydowania o rodzaju zespołu szkół. Uważamy, że należy wrócić do naszej propozycji systemu 6+6, w którym druga szóstka, ze względu na obowiązek szkolny gimnazjum i jego brak dla liceum, musi być podzielona na 3+3. Wartością, która się sprawdziła (vide PISA2012) jest 9 letni obowiązek szkolny a likwidacja powszechnego gimnazjum oznacza skrócenie o jeden rok obowiązkowego kształcenia ogólnego.

W natłoku spraw często zapomina się o celach danej zmiany. Ważne pozostają wciąż te, które postawiliśmy sobie przygotowując tamtą zmianę, czyli:

    1. Poprawa dostępu młodzieży do szkół wyższego stopnia,
    2. Podniesienie wskaźnika wykształcenia,
    3. Zmiana jakości nauczania, zadania wychowawcze (w tym ważne było też oddzielenie młodszych dzieci od tych w wieku 13-16 lat) .

Sprawa celów, które chcemy osiągnąć daną zmianą, jest niezwykle ważna i obecnie. Trzeba mieć na uwadze zmiany cywilizacyjne, inne potrzeby, jeżeli chodzi o wykształcenie absolwentów, ich zdolność do elastycznego znajdowania się na tak złożonym i coraz bardziej międzynarodowym rynku pracy i życia. Ustrój szkoły jest formą, najważniejsze są treści programowe, wychowawcze. Prace nad nimi, muszą poprzedzać zmiany formalne.

Zdawaliśmy sobie sprawę, że gimnazja będą trudnym ogniwem systemu edukacyjnego ale uznaliśmy, że wychowawczo znacznie korzystniejsze jest oddzielenie młodzieży od dzieci. Co by nie mówić, gimnazja skupiają uczniów, którzy czasami ciężko znoszą przejście od wieku dziecięcego w czas młodzieńczy i problemy ujawniające się szczególnie ostro w skomplikowanym czasie dojrzewania. To okres, w którym młody człowiek przechodzi od fazy wychowania ku samowychowaniu. Sądziliśmy, że zorientowanie gimnazjów na licea, w których młodzież jest znacznie dojrzalsza emocjonalnie, ułatwi ten proces. Niestety odwołanie  przez minister K. Łybacką, proponowanej reformy szkolnictwa ponadgimnazjalnego (także nowej matury i obowiązkowego egzaminu z matematyki) sprawiło, że systemie edukacji stał się niespójny.

Na każdej szkole, w tym także gimnazjum, ciążył obowiązek opracowania (we współpracy i przy akceptacji rodziców i środowiska lokalnego) programu wychowawczego opartego o klarowny system wartości . W programach tych określone miały być właściwe relacje wychowawcze na linii uczeń-nauczyciel, co w przypadku pracy z gimnazjalistą wymaga od nauczycieli nie tylko wiedzy, serca i zapału, ale także cierpliwości i mądrości. Uczeń trafiając do gimnazjum z programem wychowawczym, z pełno wykwalifikowaną kadrą, z pracownią komputerową, profesjonalnym nauczaniem języków obcych, szerszą ofertą zajęć dodatkowych i wyrównawczych ma szansę wyrównać braki, rozwinąć swoją wiedzę i zainteresowania. Często ważna może być sama zmiana środowiska szkolnego, nadająca uczniowi, który wchodzi w czas młodzieńczy, nową dynamikę, nowe szanse. Z kolei uczeń słabszy lub zaniedbany środowiskowo może otrzymać w gimnazjum szybszą pomoc w uzupełnieniu wiedzy i umiejętności. Dlatego tak ważna staje się klasa pierwsza tej szkoły, która może zadecydować o powodzeniu w nauce i przyszłości edukacyjnej licznej rzeszy młodzieży.

Jesteśmy przekonani, że to nie gimnazja stwarzają obecnie problemy, ale błędne decyzje oraz zaniechania doprowadziły do regresu oraz negatywnego odbioru tych niezwykle ważnych placówek. Kolejni ministrowie (sześciu!) i stojące za nimi partie polityczne miały nieodpartą ochotę zmieniać reformę rządu Jerzego Buzka. W konsekwencji mamy system edukacji mało spójny, szczególnie programowo, ale nie można nieodpowiedzialnie stwierdzić, że polska edukacja sięgnęła dna. Jak w takim razie interpretować wyniki międzynarodowego testu PISA (Programe for International Student Assessment), gdzie wyniki polskiej młodzieży w sposób niebywały po roku 2000 uległy poprawie?

W Polsce wybrzydzamy na rodzimą szkołę, gdy w innych krajach zainteresowanie polską reformą nie słabnie. Chociażby w ostatnim roku mieliśmy cztery wizyty dziennikarzy z USA, Portugalii, Austrii i Szwecji. W Stanach Zjednoczonych Amanda Ripley wydała książkę pt.: „The smartest kids in the world, and how they got that way”, w której w barwny literacki sposób opisuje system szkolny w trzech krajach: Korei Płd., Finlandii i Polski (sic!), Właśnie te trzy kraje nieprzypadkowo uznała za posiadające najefektywniejszy system edukacji. Książka ta została zresztą uznana za bestseller przez The Economics.

Problemem polskiej szkoły nie jest ustrój szkolny. Najważniejszym problemem polskiej szkoły jest dobrze przygotowany  i silnie umotywowany nauczyciel, który nie tylko naucza ale i wychowuje. Polskiej szkole – nie tylko gimnazjom – potrzeba troski i takiego klimatu wychowawczego, który zapewni podmiotowe relacje między uczniami a nauczycielami, a także między szkołą a jej różnymi partnerami, w tym środowiskiem rodziców.

Polskiej szkole potrzeba większych środków finansowych, m. in. na poszerzenie oferty zajęć dodatkowych w gimnazjach, odejście od tzw. gimnazjów molochów, ograniczenie maksymalnej liczebności uczniów w klasach gimnazjalnych do nie większej niż 24-26, zatrudnianie specjalistów, np. doradców zawodowych, czy tworzenie tzw. gimnazjów prozawodowych dla uczniów, którzy z różnych względów nie realizują obowiązku szkolnego lub notorycznie naruszają dyscyplinę szkolną.

Potrzeba wreszcie działań władz, które nie będą wynikały z kalkulacji wyborczo-partyjnych, które każą koniecznie odwracać decyzje poprzedników. Potrzeba polityki MEN, która będzie realizować spójny program w sposób systematyczny, szanujący wielki wysiłek i oddolne inicjatywy samorządów, społeczności lokalnych, rodziców i  nauczycieli. Będą respektowały dorobek polskich szkół, a gimnazja też taki wypracowały.

Przygotowując ten list mamy świadomość, że wśród współautorów reformy nie ma wielu współpracowników z tamtego okresu, chociażby ś.p. minister Ireny Dzierzgowskiej, ś.p. minister Anny Radziwiłł, czy ś.p. ministra Willibalda Winklera. Możemy tylko domniemywać, że też podpisaliby się pod uwagami w obronie funkcjonowania trójstopniowego ustroju szkolnego w Polsce, mądrej pomocy gimnazjom, nie zaś planom ich likwidowania.

Mirosław Handke,  minister edukacji narodowej, 1997–2000

Wojciech Książek, wiceminister edukacji narodowej, 1997–2001

Kraków – Gdańsk, 19 listopada 2015 r.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej