Noc stanu wojennego

Pierwsze czołgi i transportery opancerzone pojawiły się na ulicach już późnym wieczorem 12 grudnia. W nocy rozpoczęły się aresztowania działaczy „Solidarności”. Po kilkunastomiesięcznym „karnawale” nadchodziła „noc generała”.

Grudzień 1981 w Gdańsku. Fot. Paweł Glanert

„Jodła” – taki kryptonim nosiła operacja milicji i Służby Bezpieczeństwa, w ramach której w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. na podstawie przygotowanych wcześniej list zatrzymano kilka tysięcy osób, przede wszystkim działaczy NSZZ „Solidarność” i innych organizacji opozycyjnych wobec reżimu komunistycznego. Z kolei „Azalia” to kryptonim operacji Ludowego Wojska Polskiego i jednostek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które opanowały siedziby radia i telewizji oraz odcięły łączność telekomunikacyjną. W działaniach wzięło udział łącznie 100 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy MSW. Tak rozpoczął się stan wojenny, wprowadzony na terenie całego kraju uchwałą Rady Państwa PRL. Władzę przejęła Wojskowa Rada Ocelania Narodowego, organ pozakonstytucyjny, popularnie zwany Wroną. Decyzję ogłosił 13 grudnia 1981 r. w porannym wystąpieniu telewizyjnym gen. Wojciech Jaruzelski.

Ograniczenie swobód, koniec wolności słowa

Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego ograniczono swobody obywatelskie. Przerwano łączność telefoniczną, zakazano opuszczania miejc zamieszkania. Do urzędów i instytucji publicznych oraz zakładów pracy wprowadzono komisarzy wojskowych, czyli oficerów LWP będących pełnomocnikami Komitetu Obrony Kraju. Najbardziej widoczne było to w telewizji, gdzie pojawili się ubrani w mundury prezenterzy prowadzący „Dziennik Telewizyjny”. Zawieszono wydawanie wszystkich tytułów prasowych z wyjątkiem „Trybuny Ludu”, „Żołnierza Wolności” oraz regionalnych organów prasowych poszczególnych Komitetów Wojewódzkich PZPR (w województwie gdańskim był to „Głos Wybrzeża”. Rozwiązano branżowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, a wśród ludzi mediów przeprowadzono tzw. weryfikację. Wielu z nich musiało odejść z pracy w mediach. Zmilitaryzowano kluczowe przedsiębiorstwa państwowe, np. fabryki zbrojeniowe i koleje. Oznaczało to obowiązywanie w tych podmiotach prawa wojskowego. Nie stawienie się do pracy lub udział w strajku mogły zatem zostać uznane ze dezercję. Ponadto wstrzymano ruch graniczny, wprowadzono cenzurę korespondencji, rozmów telefonicznych (starsi czytelnicy pamiętają brzmiące w słuchawce słowa „rozmowa kontrolowana”) i ograniczenia w dostawach energii, czasowo zawieszono zajęcia w szkołach i na uczelniach, a w sądownictwie wprowadzono tzw. tryb doraźny, przyspieszający i ułatwiający wydawanie wyroków.

Uderzenie w „Solidarność”

Wprowadzając stan wojenny, reżim uzasadniał go, ustami gen. Jaruzelskiego, „odpowiedzialnością za losy ojczyzny”, „koniecznością zapewnienia spokoju i rozwoju gospodarczego”, a nawet „patriotyzmem”. Było to jednak działanie wymierzone przede wszystkim w NSZZ „Solidarność”, pierwszą niezależną od władz organizację społeczną w całym bloku wschodnim. To związkowi działacze, z członkami obradującej 12 grudnia 1981 r. w Gdańsku Komisji Krajowej, stanowili większość spośród internowanych. Zawieszono działalność Związku i prawo do strajku, a jego majątek – pieniądze, sprzęt poligraficzny i biurowy, samochody, etc. – skonfiskowano. Członków „Solidarności” aresztowano, stawiano przed kolegiami ds. wykroczeń i wyrzucano z pracy. Związkowców nakłaniano do podpisywania „lojalek”, czyli deklaracji o rezygnacji z działalności opozycyjnej, zachęcano lub zmuszono do emigracji. Po oficjalnym rozwiązaniu wszystkich dotychczasowych związków zawodowych, w tym oczywiście „Solidarności”, w październiku 1982 r., władze komunistyczne przystąpiły do budowy tzw. neo-związków.

Związek się broni

Poszczególne komisje zakładowe NSZZ „Solidarność” strajki zaczęły ogłaszać już rankiem 13 grudnia 1981 r. (mimo, że była to niedziela, dzień wolny od pracy), na wieść o pierwszych aresztowaniach. Centrum związkowej działalności od sierpnia 1980 r. był Gdańsk i nie inaczej stało się po wprowadzeniu stanu wojennego. W pierwszych dniach stanu w województwie gdańskim zastrajkowało 47 zakładów. Stocznia Gdańska stała się siedzibą zarówno Regionalnego Komitetu Strajkowe (pod przewodnictwem Stanisława Fudakowskiego, w składzie m.in. z Krzysztofem Dowgiałło i Alojzym Szablewskim), jak i Komitetu Ogólnopolskiego (przewodniczący Mirosław Krupiński) ogłoszonego strajku generalnego. 14 i 15 grudnia trójmiejski ruch oporu skoncetrował się właśnie wokół „kolebki »Solidarności”«. Stocznię Gdańską, a także stocznie Północną i Remontową, spacyfikowano 16 grudnia 1981 r. 19 grudnia milicja i wojsko „odblokowały” (jak to określano w komunistycznej nomenklaturze ) Zakłady Rafineryjne i Port Gdański (użyto tam m.in. kutrów torpedowych Marynarki Wojennej). Jednak niektóre rejony gdańskiego portu podjęły pracę dopiero 21 grudnia 1981 r., dlatego uznaje się go za najdłużej strajkujący wówczas zakład. Nastąpiły represje, które w Regionie Gdańskim były największe w skali kraju – aresztowano lub internowano łącznie ok. 1200 osób! To na Pomorzu zapadł najwyższy wyrok ogłoszony w stanie wojennym. Ewa Kubasiewicz-Houée, bibliotekarka w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni (była wiceprzewodnicząca Komisji Zakładowej „S” na tej uczelni oraz była członkini władz Zarządu Regionu Gdańskiego), za udział w strajku okupacyjnym na WSM 14-16 grudnia 1981 r., w lutym 1982 r. została skazana przez Sąd Marynarki Wojennej na 10 lat pozbawienia wolności. Z więzienia zwolniono ją w wyniku amnestii w maju 1983 r.

Krwawa pacyfikacja Śląska

Jednak najbardziej brutalny przebieg miała pacyfikacja protestów na południu Polski. Najwięcej zakładów (aż 50) strajkowało na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim, w tym największe kopalnie i huty. Do opanowania sytuacji milicja i wojsko użyły czołgów i wozów bojowych. W dwóch przypadkach doszło do użycia broni palnej przez interweniujące oddziały ZOMO. 15 grudnia 1981 r. podczas pacyfikacji w KWK „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu-Zdroju rannych zostało 4 górników. Następnego dnia, w trakcie pacyfikacji KWK „Wujek” w Katowicach od kul ZOMO-wców zginęło 9 górników (6 na miejscu, 3 kolejnych zmarło w szpitalu od odniesionych ran), a kilkudziesięciu zostało rannych. Po tej „interwencji” w ciągu kilku dni wygasły wszystkie pozostałe protesty. Większość przywódców strajkowych została aresztowana lub zwolniona z pracy.

Podziemie

Pomimo tak brutalnych działań „Solidarność” się nie poddała. Antykomunistyczną działalność kontyunowano w podziemiu. W miejsce Komisji Krajowej 22 kwietnia 1982 r. powołano Tymczasową Komisję Koordynacyjną. Deklarację założycielską tego konspiracyjnego organu podpisali Zbigniew Bujak z Regionu Mazowsze, Władysław Frasyniuk z Regionu Dolny Śląsk, Władysław Hardek z Małopolski oraz Bogdan Lis z Regionu Gdańskiego, a więc ci liderzy Związku, którzy w tym czasie nie byli internowani. Wkrótce powstały tajne Regionalne Komisje Koordynacyjne w poszczególnych regionach – w Regionie Gdańskim już 26 kwietnia 1982 r. Rozwinął się podziemny ruch wydawniczy, tzw. drugi obieg, który śmiało można określić intelektualnym „zbrojnym ramieniem” Związku.

Kościół broni „Solidarności”

W wojnie polsko-jaruzelskiej po stronie NSZZ „Solidarność” zdecydowanie opowiedział się Kościół katolicki. Już 17 grudnia 1981 r. prymas Polski kard. Józef Glemp powołał Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. Z kolei Ojciec Święty Jan Paweł II publicznie bronił prawa Związku do funkcjonowania. – „Pozbawienie związku zawodowego »Solidarność« prawa do legalnej działalności jest naruszeniem podstawowych praw człowieka i społeczeństwa” – mówił papież po rozwiązaniu „Solidarności” w październiku 1982 r. Kościół był także instytucją pośredniczącą w dystrybucji pomocy międzynarodowej, udzielał schronienia ukrywającym się działaczom, kapłani wspierali społeczeństwo słowem i posługą duszpasterską, a parafialne budynki stały się areną niejednego konspiracyjnego zebrania tajnych struktur Związku.

Reakcje międzynarodowe

W Europie Zachodniej reakcje na wprowadzenie stanu wojennego nie były jednoznaczne. Władze, a przede wszystkim społeczeństwa poszczególnych państwa wyraźnie sympatyzowały z „Solidarnością”, nie chciano jednak zdecydowanymi reakcjami psuć relacji, szczególnie gospodarczych, ze Związkiem Sowieckim. Choć trzeba przyznać, że przez całą dekadę lat 80. Europa Zachodnia przyjęła setki tysięcy emigrantów z Polski. Bardziej zdecydowaną postawę przyjęły Stany Zjednoczone, zarówno w wymiarze realnym, jak i symbolicznym. W tym pierwszym kontekście, USA wprowadziły sankcje gospodarcze wobec PRL. Co ważne podkreślenia, uczyniły to 9 października 1982 r., dzień po rozwiązaniu przez komunistyczne władze NSZZ „Solidarność”. W kontekście symbolicznym, amerykański prezydent Ronald Reagan zainicjował cały szereg akcji solidarnościowych z polski społeczeństwem. Na znak takiej solidarności w Wigilię Bożego Narodzenia 1981 r. Reagan, podobnie jak miliony Amerykanów (a także Jan Paweł II), zapalił świeczkę w oknie Białego Domu. 30 stycznia 1982 r. w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w kilkudziesięciu innych państwach na całym świecie, obchodzony Dzień Solidarności z Narodem Polskim. Głównym wydarzeniem była emisja w publicznych kanałach telewizyjnych programu „Żeby Polska była Polską”. Jednym z inicjatorów obu tych akcji był Romuald Spasowski, jeszcze kilkanaście dni wcześniej wysoki funkcjonariusz reżimu PRL, ambsador PRL w Waszyngtonie, który w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego poprosił o azyl polityczny w USA. Podobnie uczynił ambasador PRL w Tokio Zdzisław Rurarz.

Czas decyzji

Postawy ambasadorów Spasowskiego i Rurarza, choć same niejednoznaczne moralnie i politycznie w całościowym kontekście ich biografii, obrazują także inne zjawisko. Stan wojenny był swoistą cezurą. Wiele osób z różnych środowisk po grudniu 1981 r. nie mogło dłużej uzasadniać swojej aktywności po stronie komunistycznego reżimu (np. należąc do PZPR lub innej proreżimowej organizacji) troską o swój status zawodowy bądź ideą „reformowania systemu od wewnątrz”. Wprowadzając stan wojenny, łamiąc podstawowe prawa człowieka, kierując wojska przeciw własnemu społeczeństwu, komunistyczny reżim pokazał swoje prawdziwe, brutalne oblicze. W pewien sposób było to moment ostatecznych decyzji, sprawdzian charakterów i kręgosłupow mortalnych. To wówczas część dotychczasowych członków PZPR rzuciło partyjne legitymacje. Niestety, wielu, w tym popularne postaci ze świata mediów, kultury i sportu, poparło decyzję ekipy gen. Jaruzelskiego.

Stan po stanie

Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982 r., a zniesiono 22 lipca 1983 r. Należy pamiętać, że nie oznaczało to automatycznie wygaśnięcia wprowadzonych w trakcie jego trwania przepisów prawa oraz represji. Mimo ogłoszenia kilku amnestii, do końca lat 80. w więzieniach przebywało kilka tysięcy więźniów politycznych. „Solidarność” i inne antykomunistyczne organizacje nadal działały w podziemiu, a ich relegalizacja nastąpiła dopiero jesienią 1989 r. Przede wszystkim jednak po stanie wojennym nie podniosła się już polska gospodarka. Dlatego PRL w całym powojennym okresie nazywa się często „państwem stanu wyjątkowego”. Rzeczywiście było to państwo wyjątkowo nieprzyjazne swoim obywatelom, którego najbardziej czarnymi symbolami pozostały stan wojenny i charakterystyczna twarz generała z ciemnymi okularami na oczach.

Niekonstytucyjna WRON-a

Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego administrowała Polską w okresie stanu wojennego. Była organem pozakonstytucyjnym i nielegalnym – zgodnie z ówcześnie obowiązującą konstytucją Rada Panstwa PRL nie miała uprawnień do powołania takiego ciała. W skład WRON-y wchodziło 22 wojskowych w stopniu pułkownika lub generała, m.in. gen. Florian Siwicki i płk Mirosław Hermaszewski. Przewodniczącym Wojskowej Rady był gen. Wojciech Jaruzelski, który jednocześnie pełnił funkcje ministra obrony narodowej, I sekretarza KC PZPR oraz premiera PRL. Nic dziwnego zatem, że stan wojenny już przeszedł do polskiej historii jako „wojna polsko-jaruzelskiej”.

Na Pomorzu był Strzebielinek

Internowanych działaczy „Solidarności” osadzono w kilkudziesięciu tzw. ośrodkach odosobnienia w całym kraju. W ówczesnym województwie gdańskim jedynym takim ośrodkiem była filia Zakładu Karnego w Wejherowie w Strzebielinku. Od 13 grudnia 1981 r. do 23 grudnia 1982 r. internowano tam w różnych okresach od 100 do kilkuset działaczy, głównie z północnej Polski. Przez pierwsze dni grudnia 1981 r. w Strzebielinku internowano również aresztowanych w Gdańsku członków Komisji Krajowej „S”. Ponieważ byli to liderzy Związku, później przewieziono ich do aresztu w warszawskiej Białołęce. W 1982 r. do Strzebielinka przeniesiono część internowanych z Regionu Słupskiego, Toruńskiego i Bydgoskiego (z obozu w Potulicach) oraz z Pomorza Zachodniego (z obozu w Wierzchowie). W marcu 1982 r. grupa osadzonych, na czele z Krzysztofem Wyszkowskim, odbyła 7-dniową głodówkę w proteście przeciw przemocy stosowanej w ośrodku. Opiekę duszpasterską w obozie sprawował jeden z najbardziej zasłużonych kapelanów „Solidarności” – ks. prałat Hilary Jastak. Wśród internowanych w Strzebielinku byli m.in. Lech Dymarski, Andrzej Gwiazda, Jacek Kuroń, Karol Modzelewski, Janusz Onyszkiewicz, Jan Rulewski i śp. prezydent Lech Kaczyński.

Liczby stanu wojennego

9 – dni trwał strajk w Porcie Gdańskim w grudniu 1981 r.

22 – członków liczyła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego

241 – o tyle proc. zdrożała żywność w 1982 r.

586- dni trwał stan wojenny

1200 – dziennikarzy zwolniono w stanie wojennym za „sympatyzowanie z »Solidarnością»”

3 tys. – tyle osób internowano w pierwszych dniach stanu wojennego

5681 – osób skazały sądy na podstawie dekretów o stanie wojennym

10 tys. – osób internowano przez cały stan wojenny

Adam Chmielecki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej